niedziela, 11 listopada 2012

Proste rozwiazanie

W planach miałam zamieścić dzisiaj notkę o zmianach, które zachodzą w moim życiu. Jednak jakoś tak wzięło mnie na refleksje. ;) Notka o kolejnych wprowadzanych przeze mnie poprawek pojawi się jutro. 

           PRAWDZIWE POWIETRZE

A na dzisiaj przemyślenia. Skąd mi się wzięły? Nie mam pojęcia. Doszłam do wniosku, że gdzieś w szarej, monotonnej codzienności zapomniałam, jak to jest cieszyć się życiem. Tak bardzo pragnęłam się zakochać, poczuć bliskość, być dla kogoś ważną, ze zapomniałam, o tym co mam. O rodzinie, z którą mam dobry kontakt, bo jest najwspanialsza! O przyjaciółkach. Które wiedzą kiedy milczeć, kiedy cos i przede wszystkim co powiedzieć. Ubzdurałam sobie, że skoro mam prawie 16 lat, i większość koleżanek ma chłopka, to ja tez powinnam, a skoro go nie znalazłam to jestem gorsza. Dałam w sobie wmówić, a w zasadzie sama sobie ubzdurałam, ze jestem brzydka, głupia i w ogóle. 






 Dziwne, że wcześniej nie wpadłam na to, żeby się zastanowić czy potrzeba bliskości równa się gotowość na związek. A nawet jeśli już do tego dojrzałam, to czy mam gonić za facetami. Będzie ktoś to będzie. Nie teraz to za parę lat. A na razie skupie się na tym co zepchnęłam, na drugi plam, zgubiłam w swoim życiu miejsce na radość. A kiedy to sobie uświadomiłam? W piątek. Kiedy po spotkaniu do bierzmowania poszłam do przyjaciółki. Wtedy przypomniałyśmy sobie, w zasadzie  nie tak odległe czasy kiedy to tańczyłyśmy śpiewając w deszczu. Kiedy to każda chwila była pełna uroku. Ten weekend mi o tym przypomniał. Więc piątkową drogę do domu Kasi przebyłyśmy śpiewając ,, Last Christmas '' i tańcząc, skacząc, bijąc się. :D !  Tego było mi trzeba. W końcu przypomnieć sobie, że to co mówią i myślą ludzie to ich sprawa. Skoro mi tyle radości dał śpiew ( a właściwie fałsz ) na ulicy, to czemu mam się przejmować co wtedy mówili o nas Ci ludzie, których mijałyśmy. To co myślą to ich sprawa, a to czy tańczę to ich, więc chyba lepiej nie wchodzić sobie w drogę, prawda? 



A Wam jak minął weekend? Podjęliście jakieś zmiany w swoim życiu? I najważniejsze pamiętaliście, aby wyjść z domu z uśmiechem na twarzy? 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zakochać się nie polecam. Sama się zakochałam niestety przez to tylko cierpię. Miłość jest (zapewne) nie odwzajemniona. Również straciłam swoją radość i ubzdurałam sobie, że jestem głupia, brzydka itd.
Weekend minął mi jak każdy - nieciekawie, tak samo i przed komputerem. Ale mam zamiar wprowadzić w swoje życie pewne zmiany, fakt. Niestety, uśmiechu zapomniałam. Następnym razem postaram się go wziąć razem ze sobą.

martyna pisze...

Bardzo pozytywny blog :) + obserwujemy ?

http://convicted-on-fashion.blogspot.com

delieves pisze...

spoko :)

Prześlij komentarz