W planach
miałam zamieścić dzisiaj notkę o zmianach, które zachodzą w moim życiu. Jednak
jakoś tak wzięło mnie na refleksje. ;) Notka o kolejnych wprowadzanych przeze
mnie poprawek pojawi się jutro.
A na dzisiaj
przemyślenia. Skąd mi się wzięły? Nie mam pojęcia. Doszłam do wniosku, że
gdzieś w szarej, monotonnej codzienności zapomniałam, jak to jest cieszyć się życiem.
Tak bardzo pragnęłam się zakochać, poczuć bliskość, być dla kogoś ważną, ze
zapomniałam, o tym co mam. O rodzinie, z którą mam dobry kontakt, bo jest
najwspanialsza! O przyjaciółkach. Które wiedzą kiedy milczeć, kiedy cos i
przede wszystkim co powiedzieć. Ubzdurałam sobie, że skoro mam prawie 16 lat, i
większość koleżanek ma chłopka, to ja tez powinnam, a skoro go nie znalazłam to
jestem gorsza. Dałam w sobie wmówić, a w zasadzie sama sobie ubzdurałam, ze
jestem brzydka, głupia i w ogóle.
Dziwne, że wcześniej nie wpadłam na to, żeby się
zastanowić czy potrzeba bliskości równa się gotowość na związek. A nawet jeśli
już do tego dojrzałam, to czy mam gonić za facetami. Będzie ktoś to będzie. Nie
teraz to za parę lat. A na razie skupie się na tym co zepchnęłam, na drugi
plam, zgubiłam w swoim życiu miejsce na radość. A kiedy to sobie uświadomiłam?
W piątek. Kiedy po spotkaniu do bierzmowania poszłam do przyjaciółki. Wtedy
przypomniałyśmy sobie, w zasadzie nie tak odległe czasy kiedy to
tańczyłyśmy śpiewając w deszczu. Kiedy to każda chwila była pełna uroku. Ten
weekend mi o tym przypomniał. Więc piątkową drogę do domu Kasi przebyłyśmy
śpiewając ,, Last Christmas '' i tańcząc, skacząc, bijąc się. :D ! Tego
było mi trzeba. W końcu przypomnieć sobie, że to co mówią i myślą ludzie to ich
sprawa. Skoro mi tyle radości dał śpiew ( a właściwie fałsz ) na ulicy, to
czemu mam się przejmować co wtedy mówili o nas Ci ludzie, których mijałyśmy. To
co myślą to ich sprawa, a to czy tańczę to ich, więc chyba lepiej nie wchodzić
sobie w drogę, prawda?
A Wam jak minął
weekend? Podjęliście jakieś zmiany w swoim życiu? I najważniejsze
pamiętaliście, aby wyjść z domu z uśmiechem na twarzy?
3 komentarze:
Zakochać się nie polecam. Sama się zakochałam niestety przez to tylko cierpię. Miłość jest (zapewne) nie odwzajemniona. Również straciłam swoją radość i ubzdurałam sobie, że jestem głupia, brzydka itd.
Weekend minął mi jak każdy - nieciekawie, tak samo i przed komputerem. Ale mam zamiar wprowadzić w swoje życie pewne zmiany, fakt. Niestety, uśmiechu zapomniałam. Następnym razem postaram się go wziąć razem ze sobą.
Bardzo pozytywny blog :) + obserwujemy ?
http://convicted-on-fashion.blogspot.com
spoko :)
Prześlij komentarz